Majorka kojarzy się wielu głównie z Ballermannem i alko lejącym się strumieniami, tymczasem Majorka to też przepiękna przyroda, oszałamiająca niebieskość wody, która wydaje się wręcz przejaskrawiona i sporo górskich szlaków – tak, że ciężko było wybrać ten jedyny na dziś!
Pojechaliśmy na Półwysep Formentor, wąską drogą najpierw do latarni, a potem z powrotem, coby znaleźć miejsce parkingowe – a to graniczy z cudem… Ale, wreszcie ruszyliśmy, najpierw na El Fumat, po drodze piękne widoki na mega niebieską Cala Figuera! I w dół, przez murki, a potem ledwie widoczną ścieżynką przez wysokie trawy – wygląda na to, że kleszczy brak! Suchym wąwozem/korytem rzeki docieramy wreszcie do morza – mini zatoczka, jak marzenie, ale wspinamy się jeszcze kawałek dalej, do właściwej zatoczki czyli Cala en Gossalba. Rozsiadamy się na chwilę na ciepłych kamorach, ale zaraz myk do do wody! Jery, ale cudownie 💙 Uczucie wręcz nierealne, te kolory, zapachy, coś pięknego! Cykamy wspólną fotkę na samowyzwalaczu, rozkładamy nasz prowiant i po obiedzie zwijamy manatki – pojawili się kolejni goście. Droga w górę, jest łatwiejsza niż w dół: ścieżynką przez trawy i wychodzimy na drogę i punkt widokowy na latarnię; jeszcze kawałek i jesteśmy przy aucie, 6km z hakiem. Ilość spotkanych ludzi po drodze: <10; ilość spotkanych kóz: zdecydowanie >10!
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na Mirador Es Colomer – woah! Pionowe klify i ta aż prawie granatowa od niebieskości woda! Obłędny widok, starczy na dziś 😍
Leave a Reply