Achhhh, wolny piątunio! a listopadowa pogoda w górach, jak marzenie, zatem wreszcie idziemy na zachód słońca. Coby nie kombinować na powrocie, wybieram Rotwand, bo stamtąd łatwy powrót asfaltem – ale na górę ruszamy przez Taubenstein, coby się ponapawać pięknem trochę dłużej. Już prawie się rozsiedliśmy przy Obere Maxlraineralm, bo widok taki, że tylko się czekać na zachód słońca, ale zamknięte było, więc jednak poszliśmy dalej 😉
Trasa na Rotwand piękna jest, 3 lata temu tu byliśmy i nie miałam w pamięci, że taki mega widok i po drodze, i z góry! Szaleństwo. Po drodze ciepło bardzo, ale na szczycie, jak tylko zaczęło zachodzić słońce, zaraz powiało chłodem… Ale, mieli ubranka, oraz grzane wino, więc chłód niestraszny! Na szczycie przez chwile byliśmy tylko w 3 i ta cisza i kolory zapierają dech w piersiach, zachód słońca to magiczny spektakl jednak.
Z powrotem schodziliśmy częściowo z wyłączonymi czołówkami, tak mocno księżyc oświetlał drogę! Na parkingu przy Spitzingsee przejmująco zimno, ale w aucie czekał termos z ciepłą herbatką 😊 Po drodze korków brak, więc już o 20 byli w domu, dosko dzień!
Wendelstein Taubenstein
Leave a Reply