13km, 1300hm
Jedna z tych gór, które miałam na liście od baaardzo dawna. Guffert rzuca się w oczy: wielki biały kloc, wręcz razi w słoneczny dzień! Dobrze widoczny i łatwo rozpoznawalny z każdej strony i w końcu udało mi się na niego wdrapać 🤗
Pogoda w Monachium, jak to często bywa na jesień: toniemy we mgle. A góry ponad chmurami i tam jeszcze lato: wystarczy się wdrapać wyżej. Tym razem trzeba było wyjechać aż za Lenggries, żeby zobaczyć słońce! Przy okazji odkryłam zupełnie nową dla mnie okolicę, mianowicie tył Rofanów! Aachenkirch i Steinberg am Rofan: piękna dolinka, śliczne drewniane domki, sielsko na maxa!
Na parking dojechałam 9.30 i był już w 2/3 zapełniony: całkiem sporo osób wpadło na ten sam pomysł, co ja. Trasa w górę przez jesienny las piękna i już po pół godzinie przebierałam się w krótkie spodnie, bo było wyjątkowo gorąco! Po wyjściu z lasu w kamory i kosodrzewinę tym bardziej. Piękna trasa, ciągle w górę, ale krajobrazowo bardzo urozmaicona. No i punktualnie o 13 stanęłam na szczycie! Bajka 🤩














Wszystko w dole tonie w chmurach – warto było uciec z miasta! Schodzę początkowo tą samą trasą: najpierw granią w dół, potem do rozgałęzienia i postanawiam pójść przez Guffertspitze, coby zatoczyć rundę. Jest cudownie! Idę przez połoniny, trawy falują, w oddali jakby morze a dalej ośnieżone 3tysieczniki. Robię jeszcze popas z extra widokiem i ruszam w dół – i jak to zwykle bywa, trasa w dół daje mocniej w kość, niż w górę. Jak w końcu dochodzi duże do ubitej drogi, to uśmiecham się od ucha do ucha! Guffercie, byłeś cudowny! Chętnie kiedyś zawitam znowu ☺️

















Leave a comment