II: 20.1.2024, Breitenstein 1.622

9,8 km, 776 hm

Sobota: pogoda żyleta! Zatem plan: zachód słońca na Rotwand i potem kolacja w hucie. Wyjechali z domu w południe, wszystko cacy, ale problemem okazało się znalezienie parkingu: całe Spitzingsee zawalone autami… Zatem, szybka zmiana planów: jedziemy do Fischbachau, tam musi się udać. Czas nagli, bo zachód słońca nie poczeka, ale krótko po 14 ruszamy w górę, będzie na styk 😉 Byliśmy tu już kiedyś na zachodzie na Schweinsberg, więc teraz idziemy na Breitenstein (potem się okaże, że tu też już byliśmy – ja kompletnie tego nie pamiętałam, ale M. owszem!).

Piękna droga przez las pod górę, po godzinie wychodzi się na słońce i kozice pasące się pod księżycem, który też już był na niebie. Szybko darliśmy pod górę, żeby zdążyć i udało się 🙂

Na górze wiało chłodem, więc zaczęliśmy schodzić wcześniej i na zachód przycupnęliśmy niżej. Łapki zmarzły i trzeba było zmykać w podskokach, żeby się zagrzać! Liczyliśmy na kolację w Kesselalm – ale niestety otwarte tylko do godz. 17… Księżyc mocno przyświecał, więc bez czołówek zeszliśmy do auta – i udało nam się jeszcze dostać miejsce w Klosterstüberl Fischbachau – było pysznie! Dosko sobotka 🥰

Leave a comment

Blog at WordPress.com.

Up ↑